wtorek, 17 października 2017

"Reguła nr 1" - Marta Guzowska

Jak zapewne wiecie jestem ogromną fanką kryminałów oraz literatury grozy. A co za tym idzie, w ostatnim czasie bardzo ciężko mnie zaskoczyć. Czy udało się to polskiej pisarce Marcie Guzowskiej w "Regule nr 1"? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie poniżej.


Simona Brenner jest archeolożką i złodziejką. W dzień bada starożytną biżuterię, a nocą ją kradnie. W obu tych dziedzinach jest bezkonkurencyjna. Jest też niecierpliwa, ma ostry język i brak jej szczęścia do mężczyzn. Ktoś wciągnął Simonę w makabryczną grę. Kazał jej odszukać i ukraść złote runo, najcenniejszą na świecie złotą sztabę, która… nie istnieje. Ale kiedy dookoła niej giną ludzie, Simona zaczyna podejrzewać, że mit o złotym runie jest prawdą. W tej sytuacji najgorsze, co może się wydarzyć, to pozbawiony skrupułów przeciwnik, wyrachowany, piekielnie inteligentny i doskonale ukryty. Ktoś, w kim obsesja zamienia się w żądzę krwi. W poszukiwaniu skarbu Simona jedzie na kazachskie stepy, do centralnej Anatolii i do Aten. Musi stawić czoło demonom przeszłości i cały czas oglądać się za siebie. Walcząc ze śmiertelnie niebezpiecznym cieniem, musi też zaryzykować i komuś zaufać. Problem w tym, że najważniejsza reguła dobrej złodziejki brzmi: nie ufaj nikomu…


Nie bez powodu pozwoliłam sobie przytoczyć opis książki znajdujący się na okładce. Z reguły tego nie robię, ale po to są reguły, żeby je łamać, nieprawdaż? Czytając opis "Reguły nr 1" możemy spodziewać się po niej zapierającego dech w piersiach kryminału z naprawdę mroczną zagadką, której rozwiązanie będzie niebanalne oraz nieoczywiste. Niestety muszę Was rozczarować. Książka jest nudna jak flaki z olejem, a fani kryminałów, którzy na codzień mają do czynienia z tym gatunkiem literackim, domyślą się rozwiązania tajemnicy już prawie na samym początku powieści. Zresztą nazwanie tej książki kryminałem jest dla mnie lekkim nieporozumieniem. To, że ktoś pójdzie do lasu i nie wróci albo zniknie w tajemniczych okolicznościach, nie oznacza, że książkę można okrzyknąć thrillerem bądź kryminałem. Może posiada ona kilka cech tych gatunków, jednak dla mnie jest to bardziej powieść przygodowa. Czytając ją miałam wrażenie, że autorka wzorowała się na dziełach Dana Browna, a charakter głównej bohaterki był zbliżony do usposobienia Joanny Chyłki z kryminałów Remigiusza Mroza. Może ktoś lubi powielanie pomysłów, ja jednak stawiam na oryginalność oraz kreatywność, a tego niestety nie znalazłam w drugim tomie serii o Simonie Brenner. Sama główna postać była dla mnie pełna sprzeczności. Co chwila wspominała o wielu zasadach, którymi kieruje się w życiu, a na każdym kroku je łamała. Jej reguła nr 1 brzmiała "nie ufaj nikomu", jednak każdą napotkaną na swojej drodze osobę obdarzała zaufaniem i opowiadała jej o tajemniczych planach. Książkę czytało mi się bardzo opornie. Ponieważ akcja była rozwleczona oraz mało ciekawa, nie miałam ochoty poznawać końca tej historii. Z wielkim trudem dobrnęłam do ostatniej strony. I już teraz wiem, że po kolejną część tej serii nie zamierzam sięgać. Bardzo długo szukałam pozytywnych stron tej powieści, ale niestety ich nie znalazłam. 


Czy polecam? To chyba oczywiste. Jeżeli lubicie kryminały i ten gatunek literacki nie jest Wam obcy, to nie radzę sięgać po tę książkę. Jeżeli jednak dopiero zaczynacie przygodę z literaturą grozy, to możecie sprawdzić, czy historia stworzona przez Martę Guzowską przypadnie Wam do gustu. Ja niestety straciłam podczas lektury cenny czas, który mogłam wykorzystać na przeczytanie naprawdę interesującej książki.

Jeśli czytaliście "Regułę nr 1", to chętnie poznam Waszą opinię na temat tej książki. :)

Za egzemplarz recenzencki dziękuję:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hej :) Jeśli przeczytałeś ten post, to zostaw proszę po sobie jakiś ślad, będzie mi bardzo miło i na pewno odwdzięczę się tym samym na Twoim blogu :)
Jeśli spodobały Ci się moje recenzje, to kliknij przycisk "obserwuj", aby na bieżąco śledzić moje książkowe przygody :)